czwartek, 23 kwietnia 2015

105. "Zaćmienie" Stephenie Meyer

recenzja książki "Zaćmienie"

"Zaćmienie" przez wiele lat było moją ulubioną, tuż po "Przed świtem", częścią sagi Zmierzch. Nie wiem dlaczego tak się stało. Po ponownym przeczytaniu powieści mam mieszane uczucia. Nadal nie mogę znaleźć odpowiedzi :)


"Rozwiązanie słuszne to nie zawsze rozwiązanie oczywiste. A czasami coś co jednym wydaje się słuszne, innych rani" 

Związek Belli i Edwarda jeszcze nigdy wcześniej nie miał się tak dobrze. Po wszystkim co przeżyli kochankowie ich miłość kwitnie. Dziewczyna uratowała ukochanego przed tragicznym krokiem, a chłopak odzyskał kontrolę nad sobą i nie czuje już tak wielkiej chęci zabicia Belli. Wszystko układa się doskonale. Gdyby nie niechęć przed uczynieniem Isabelli nieśmiertelną.

"Związek ze mną byłby dla ciebie zdrowszy. Nie byłbym twoim narkotykiem, tylko twoim powietrzem, twoim słońcem" 

Największym marzeniem Belli jest to, żeby to Edward zamienił ją w wampira. Ten jednak nie chce się na to zgodzić jeśli dziewczyna nie pójdzie z nim na kompromis. Jego warunkiem jest wzięcie ślubu z Bellą przed jej przemianą. To sprawia, że zapał dziewczyny nieco słabnie. Nie czuje potrzeby pójścia do ołtarza, Edward z kolei nie rozumie dlaczego. Daje mu to jednak trochę więcej czasu.

"Kochałam go, kochałam o wiele bardziej, niż powinnam była, a mimo to nadal nie dość mocno" 

Bella cieszy się z powrotu ukochanego i nie odstępuje go na krok. Tęskni jednak za przyjacielem, z którym zabrania jej się spotkać Edward. Uważa on, że Jackob jako młody wilkołak jest niebezpieczny. Bohaterka jednak znajduje sposób, by osiągnąć swój cel. Uświadamia sobie w międzyczasie jak trudne będzie jej rozstanie z rodziną, znajomymi, Jackobem. Podjęła już decyzję o swojej przemianie, ale wciąż się waha. W wykonaniu ostatecznego kroku przeszkadza jej poczucie winy i strach. Jest jeszcze pakt, który zostanie złamany. W tym samym czasie w Seattle dochodzi do niewyjaśnionych morderstw. Cullenowie podejrzewają, że winni są temu nowonarodzeni.



Trzecia część sagi daje nam możliwość, by trochę odetchnąć i zastanowić się. Mimo że powieść jest obszerniejsza niż poprzednie, to nie dzieje się w niej więcej. Wszystko dlatego, że akcja skupia się głównie na tym jaką decyzję podejmie Bella - czy zostanie człowiekiem, czy będzie żyć wiecznie ze swoim ukochanym jako wampirzyca.

Dla osób, które przeczytały chociaż jedną książkę z tej serii i choć trochę poznali Bellę, nie ma żadnych wątpliwości co zdecyduje dziewczyna. W końcu jej największym marzeniem jest spędzić wieczność z Edwardem, bez którego nie może żyć. Większym problemem okazuje się tu wyznaczenie daty przemiany i osoby, która tego dokona. Bella zawsze najbardziej pragnęła być z ukochanym, jednak teraz dochodzi do wniosku, że wiele ludzkich wrażeń i przeżyć może ją ominąć. W tej części Stephenie Meyer zderza ze sobą dwa światy i to główna bohaterka musi dokonać wyboru. Również między Jackobem i Edwardem, którzy te światy reprezentują.

W "Zaćmieniu" zostaje rozwinięty wątek romantyczny, pojawia się trójkąt miłosny, pierwszy jaki miałam możliwość przeczytać jeszcze kilka lat temu. Być może nie raził mnie on tak bardzo jak w innych przypadkach, gdyż pozostałe 'trójkąty' podświadomie porównywałam do tego z sagi Zmierzch.

"Zaćmienie" wciągnęło mnie jeszcze bardziej niż wcześniejsze części. Myślę, że jest kilka powodów, które się do tego przyczyniły. Po pierwsze styl autorki uległ poprawie, ku mojej uciesze. Nie raziły mnie częste błędy, gdyż nie pojawiały się tutaj tak często jak wcześniej. Po drugie, akcja się rozwija. Nawet jeśli nie jest bardziej dynamiczna niż poprzednio, wciąga i ciekawi. Również klimat powieści jest inny, bardziej tajemniczy i zagadkowy. Nareszcie kojarzy się z wampirami :)

Podobało mi się, że autorka pokusiła się o opowiedzenie historii bohaterów. Mogłam poznać legendy Quileute'ów, a także, co mnie bardzo ciekawiło, przeszłość członków rodziny Cullenów. Nadało to powieści więcej głębi, stała się jakby pełna. Charaktery bohaterów zostały rozwinięte, co jest dużym plusem. Chociaż, Bella zaczęła działać mi na nerwy tym swoim strachem przed zranieniem kogokolwiek. Podejmowała działania, które tylko raniły bliskie jej osoby. Natomiast Cullenowie byli dla mnie mało 'wampirzy'. No, oprócz Jaspera - on jeden, mimo tego co zrobiła z wampirami Meyer, zachował trochę 'wampirzości' w starym stylu :)

"Zaćmienie" rozgrywa się na więcej niż jednej płaszczyźnie. Nie skupia się tylko na Belli, jej rozdarciu i 'szamotaniu się' na wszystkie strony. Jest też wątek nowonarodzonych wampirów, który wprowadza trochę 'grozy'. To nie są już spokojni Cullenowie, ale armia niekontrolowanych krwiopijców, która sieje spustoszenie w całym mieście. Nadal jednak nie uważam sagi za horror, a to stwierdzenie tylko wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Seria moim zdaniem dalej jest przeznaczona dla osób, które dopiero stają się nastolatkami. Żałuję tylko, że nie było mi dane 'obejrzeć' bitwy, co oczywiście było uzależnione od Belli, która jest narratorem. Ale z tego, co pamiętam, w "Drugim życiu Bree Tanner" będę mogła to nadrobić :) 

"Zaćmienie" nadal jest moją drugą ulubioną częścią sagi Zmierzch. Nawet jeśli moja siostra przekonała mnie, że przecież nic tam tak naprawdę się nie dzieje. Dla mnie jednak powieść jest ciekawa i wciągająca, opowiadająca ciekawe historie, uzupełniająca treść całej sagi i przygotowująca do ostatniej części. Poza tym są też wampiry bardziej 'wampirzy' niż rodzina Cullenów. W "Zaćmieniu" jest także więcej Edwarda :P A Jackob nieraz mnie rozśmieszał. Oceniam na 5/6


informacje o książce



WYZWANIA: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!, Czytam opasłe tomiska

13 komentarzy:

  1. Czytałam wszystkie 4 części w liceum jeszcze, z ciekawości. Lekko się czytało, ale tandetne to trochę było :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie niestety "Zaćmienie" nieco nudziło :/
    Choć przyznam szczerze, że teraz muszę znaleźć czas by powtórzyć sobie całą sagę - ciekawią mnie moje przyszłe spostrzeżenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako, że nie wchodzę w wiek nastolatki, nie mam zamiaru przeczytać tej sagi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z całej serii Zmierzch tą część pamiętam najgorzej i książkowo i filmowo. Ale czytając Twoja recenzję nieco mi się poprzypominało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję się jak ostatnia osoba, która nie czytała "Zmierzchu" i kolejnych części... Jakoś mnie to nie kusi :/ Aczkolwiek muszę spróbować, bo aż wstyd :( Recenzja wyszła świetnie! Trochę mnie zachęciłaś do przełamania moich uprzedzeń :)
    Zapraszam do mnie! ♥
    isabellin5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam Zmierzchu ale jakoś nie ciągnie mnie do tej serii ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przemiło wspominam tę część:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo swoich lat :P (te naście już dawno przeminęło :D), nadal uwielbiam tę sagę i to chyba się nie zmieni. Zwłaszcza, że zapoznawanie się z treścią poszczególnych tomów praktycznie zbiegło się z najważniejszymi wydarzeniami w moim życiu (ślub, ciąża i narodziny córeczki :P). Dlatego z ogromną przyjemnością, sentymentem i... lekkim przymrużeniem oka, wracam do niej co jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rany, kiedy ja czytałam tę część. Chyba ostatni raz odświeżałam sobie tę sagę w zawodówce, czyli dwa/trzy * lata temu!
    Ja pamiętam, że byłam wkurzona tym mocnym akcentem trójkąta miłosnego. Do dzisiaj mi to zostało. :P
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam lata temu całą serię. Pamiętam, że wciągnęła mnie, ale z perspektywy czasu zastanawiam się, co właściwie mnie w niej zainteresowało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co by o tej serii nie mówili, ja ją lubię i czasami do niej wracam :) taka moja słabostka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasem bolą mnie jak ktoś strasznie źle mówi o tej serii, w końcu nie jest taka zła ! Ja szczerze mówiąc mam do niej jakąś słabość i czasem lubię do niej wrócić ;)

    Zapraszam również do siebie ! :)

    http://cosdopoczytania.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz! ♥

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...