Moje wrażenia po przeczytaniu "Cinder", pierwszej części sagi Marissy Meyer były bardzo pozytywne. Sagę Księżycową darzę naprawdę wielką sympatią, chociaż przeczytałam dopiero jej połowę. Drugim tomem jest "Scarlet". Tym razem zatopiłam się w nowej historii o Czerwonym Kapturku.
"Nie dziękuj mi za mówienie ci prawdy, kiedy kłamstwo byłoby dla ciebie zbawieniem"
rólowa Levana dała ultimatum cesarzowi Wspólnoty Wschodniej. Kai pragnąc zachować pokój musiał się na nie zgodzić. Levana nie rozpocznie wojny jeśli Kai odda jej Cinder, aby mogła ją osądzić na Lunie. Do czasu opuszczenia Ziemi Cinder przebywa w więzieniu, godząc się na swoją śmierć. Jednak nadarzają się nowe okoliczności i dziewczyna postanawia uciec.
"Nie dlatego jestem głupkiem, że próbuję cię chronić (...). Jestem głupkiem, bo prawie uwierzyłem, że może to cokolwiek zmienić"
Dla Cinder ucieczka staje się możliwa i razem z poznanym przez przypadek więźniem Carswellem Thornem zostają najbardziej poszukiwanymi zbiegami we Wspólnocie Wschodniej. Tymczasem we Francji w małym miasteczku Rieux ginie babcia Scarlet. Jednak policja postanawia umorzyć sprawę podejrzewając, że zaginiona działała z własnej woli.
"Ilu ludzi pomagało ją ratować i chronić? Ilu ludzi trzymało w tajemnicy jej sekret? Ilu ryzykowało własne życie w przekonaniu, że jej warte jest więcej"
Scarlet nie może uwierzyć w decyzję Wydziału Dochodzeniowego ds. Osób Zaginionych. Nawet jeśli wie, że jej babcia była nieco ekscentryczna i inni uważali ją za wariatkę, na pewno nie opuściłaby wnuczki samej. Nie miała do tego powodu. Scarlet postanawia na własną rękę odnaleźć babcię. Razem z nią jest tajemniczy mężczyzna o nienaturalnie zielonych oczach, na którego mówią Wilk. Wilk posiada informacje o miejscu pobytu starszej kobiety. Powoli Scarlet przywiązuje się do niego, jednak nadal nie może pozbyć się nieufności i podejrzeń w stosunku do Wilka.
yłam bardzo zadowolona kiedy zaczęłam lekturę drugiej części Sagi Księżycowej - "Scarlet". "Cinder" zdobyła moją sympatię, chociaż zaskoczyło mnie jej zakończenie. Myślałam, że w każdej kolejnej części sagi zostanie przedstawiona nowa historia, tymczasem losy bohaterów się ze sobą przenikają. Połączenie baśni o Kopciuszku z baśnią o Czerwonym Kapturku, Roszpunce i Królewnie Śnieżce (co dzieje się w późniejszych częściach) udało się Marissie Meyer świetnie i przede wszystkim naturalnie.
"Scarlet" jest interpretacją baśni o Czerwonym Kapturku. Zresztą bardzo ciekawą interpretacją. Poszukiwanie zaginionej babci z Wilkiem u boku - czemu nie? Tak naprawdę na samym początku bardziej interesowała mnie kontynuacja historii Cinder. Ale w miarę postępu fabuły nie mogłam się zdecydować, która bohaterka bardziej mnie przyciąga :) Podobnie jak w "Cinder" ta powieść również jest luźną interpretacją. Istnieją osoby, czy zdarzenia, które od razu nasuwają nam na myśl konkretną baśń, ale nie jest to dokładnie to samo.
W recenzji pierwszej części mówiłam o tym jak dobrze jest ona napisana. Tutaj również - narracja bardzo mi się podobała, była konkretna i przyjemna w odbiorze. Jednak w "Scarlet" najbardziej zachwycili mnie bohaterowie. A szczególnie Thorn. To dla takich postaci uwielbiam czytać książki. Niejednokrotnie uśmiałam się czytając dialogi z jego udziałem. Ciekawym było też poznanie Cinder z nowej strony i to, jak zachowuje się w towarzystwie innych osób. Wcześniej znaliśmy ją przy Kai'u czy doktorze Erlandzie. Oprócz tego nowe postaci - Scarlet i Wilk dostali swoją własną historię.
Scarlet jest odważną i zadziorną dziewczyną. Piękną i pewną siebie. Żyjącą z babcią i prowadzącą z nią gospodarstwo rolne. Tak jak w "Cinder" jednym z plusów był Kai, tak teraz jest Wilk (chociaż ja preferuję bardziej 'luzackiego' Thorna). Wilk ma niesamowicie, nienaturalnie zielone oczy, jest dobrze zbudowany i silny. Tak naprawdę niewiele o nim wiemy, aż do samego końca. Scarlet nie ufa mu bezgranicznie więc i dla nas jest on podejrzany. Tyle powiedzieć, że relacja Scarlet i Wilka jest bardziej niepokojąca i dynamiczna niż w przypadku Cinder i Kai'a.
Bardzo podoba mi się to, że na początku każdej księgi w powieści znajduje się fragment baśni, który naprowadza nas na to, co może się wydarzyć dalej. Cenię sobie także to, że ta seria nie jest antyutopią a po prostu akcja toczy się w przyszłości. To prawda, że na Ziemi szerzy się na zaraza, że królowa Levana jest gotowa wypowiedzieć wojnę, ale nie ma tu charakterystycznej dla antyutopii oceny systemu, który rządzi światem przedstawionym. To naprawdę miła odmiana.
Jak oceniam "Scarlet"? Oczywiście nadal rekomenduję tę sagę. "Scarlet" w porównaniu do "Cinder" jest bardziej dynamiczna, może nawet bardziej tajemnicza. Daje nam kolejne podejrzenia o magii, ale oczywiście wszystko jest tu związane z nauką. Nadal bardzo interesuje mnie historia Cinder, bo to ona jest wciąż główną bohaterką, tylko teraz ma przy sobie więcej osób. Z przyjemnością przeczytałabym natychmiast trzecią część, ale muszę jeszcze trochę poczekać aż Wydawnictwo Papierowy Księżyc ją wyda (niesamowicie się cieszę, że się tego podjęli). Mam nadzieję, że będzie to niedługo, bo Saga Księżycowa jest jedną z lepszych jakie czytałam :) "Scarlet" oceniam na 5/6.
porcelanowa lalka autorstwa Mariny Bychkovej; www.enchanteddoll.com/blog
napis "Scarlet"; www.pinterest.com
fragment okładki z francuskiego wydania; www.amazon.com
Niezmiernie chciałabym poznać historię Scarlet, ale czekam, aż seria zostanie wydana do końca. Oby Papierowy Księżyc się pospieszył, bo pierwszy tom podobał mi się i już nie mogę się doczekać poznania drugiego! Coś tak czuję, że będzie to jedna z moich ulubionych trylogii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego bloga! pattbooks.blogspot.com