Piękna filmowa okładka książki Jojo Moyes przyciąga wzrok jak magnes. Ale może również dawać mylne wrażenie, że opowieść jest jednym z wielu sentymentalnych romansów, jakich pełno. Dałam jej szansę, bo miałam co do niej wielkie oczekiwania.
"W życiu wszystkiego powinno się spróbować chociaż raz"
ouisa Clark to dziewczyna ubierająca się w barwne stroje i próbująca zarazić optymizmem wszystkich wokół. Pewnego dnia dowiaduje się, że kawiarnia, w której dotychczas pracowała zostanie zamknięta, a ona straci pracę. W jej domu się nie przelewa więc bohaterka jest coraz bardziej zdesperowana, by znaleźć nowe miejsce zatrudnienia i odciążyć rodziców.
"Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej jak się da"
Lou zostaje opiekunką Willa Traynora. Młody mężczyzna został ofiarą wypadku motocyklowego, przez co jest unieruchomiony od szyi w dół. Wypadek sprawił, że od dwóch lat zmaga się z nieustannym bólem i chorobami. Najbardziej męczy go jednak to, że już nie jest, i nigdy nie będzie, tym samym człowiekiem, który tak bardzo kochał życie.
"Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj"
Will stał się zgorzkniały i chce zakończyć swoje cierpienia. Louisa ma za zadanie rozweselić go i odwieść od pomysłu eutanazji. Choć początkowo niechętnie, to jednak Will zaprzyjaźnia się z kobietą. Opieka nad niepełnosprawnym nie jest dla niej prosta, ale bohaterka nie poddaje się w swojej misji. W końcu zaczyna zauważać, że jej relacja z Willem nieco się zmieniła.
aprawdę nie wiem co myśleć o tej książce. Z jednej strony jestem zadowolona z lektury, ale mój zachwyt hamują wady, których nie mogę przeoczyć. Dawno nie miałam takiego dylematu, nie mogąc zdecydować się czy powieść mi się podobała, czy też nie.
Mogę zrozumieć dlaczego tak wiele czytelniczek na całym świecie jest oczarowanych "Zanim się pojawiłeś". Ja też czytając ostatnie rozdziały dałam się ponieść emocjom. To prawda, że historia opowiedziana przez Jojo Moyes jest ciekawa i nieco inna. Książka, która dla wielu jest "pięknym, ponadczasowym romansem", przeze mnie jest widziana troszkę inaczej. Pod względem wątku romantycznego troszkę się zawiodłam. Ale tylko troszkę. Według mnie "Zanim się pojawiłeś" jest nie tyle o miłości romantycznej, co o przyjaźni i potrzebie bliskości drugiego człowieka. Co dla mnie oczywiście jest na plus i trochę podniosło wartość tej historii. Co dalej?
Nie trzeba wiele się wysilać, by znaleźć przesłania jakie niesie książka, gdyż są podane niemalże na tacy. "Zanim się pojawiłeś" mówi o tym, by doceniać życie, ponieważ mamy je tylko jedno. Żeby poszerzać swoje horyzonty, podejmować nowe wyzwania i rozwijać się. Autorka zachęca nas do tego, by wyjść z bezpiecznej skorupy, uniezależnić się i zacząć decydować o własnym życiu. Dałam się ponieść temu optymistycznemu przesłaniu i wiele sobie przemyślałam. Jednak oprócz tego, w trakcie poznawania powieści ciągle coś nie dawało mi spokoju.
Zaczynając od bohaterów, którzy nieszczególnie mnie zachwycili, a nawet czasami denerwowali, po drugą, niezbyt ciekawa stronę "głębokiego" przesłania. Ale od początku... Główna bohaterka nie wie co chce robić w życiu, nie ma na siebie pomysłu. Pieniądze, które zarabia są ważna częścią w domowym budżecie, dlatego, jako dobra córka, próbuje jak najszybciej znaleźć sobie nową pracę. Myślałam, że polubię tę postać, ale tak się nie stało. Jej nieogarnięcie, które miało bawić, dla mnie w większości przypadków było żenujące. Jej trwanie w związku z chłopakiem, który nie dawał jej szczęścia i niechęć do podjęcia się nowych zajęć bynajmniej nie pomagało mi jej polubić. Denerwowało mnie to, jak rodzice Louisy stawiali nad nią jej starszą siostrę, mimo że główna bohaterka więcej z siebie dawała. Lou zaczyna jednak krok po kroku się zmieniać po poznaniu Willa. I tu zaczyna coś zgrzytać.
Tak, jak pisałam wcześniej, historia ma piękne przesłanie, wyraźnie widoczne. Jednak często odnosiłam wrażenie, że autorka próbuje wmówić nam, że "zwyczajnych" ludzi należy zmienić, gdyż ich życie nie jest wystarczająco wartościowe, a oni sami nic nie oferują światu. Louisa miała możliwość rozwoju dzięki pieniądzom Willa, ale co z resztą? Czy jeśli nie znajdziemy "księcia z bajki" nie mamy szans na zmianę naszego życia?
Kolejną sprawą, która kuła mnie w oczy, to zbyt powierzchowne traktowanie niektórych tematów, takich jak bezrobocie, gwałt, eutanazja (która jest najbardziej kontrowersyjnym problemem poruszanym w tej książce). Raziło mnie to, kiedy autorka próbowała połączyć tragedię z komedią, pokazać ją w nieco mniej przygnębiający sposób. Spłyciła te problemy. Czasami odnosiłam wrażenie, że powieść była pisana dla zysku, wykorzystywała schematy, które podobają się publiczności i tylko sprawiała wrażenie głębokiej.
Ogólnie rzecz ujmując, nie uważam, że "Zanim się pojawiłeś" to zła książka. Na pewno jest bardziej wartościowa od swojej ekranizacji. Podoba mi się to, że wątek miłosny jest jakby na poboczu całej historii i że główna bohaterka poczuła potrzebę, by coś zmienić w swoim życiu. "Zanim się pojawiłeś" to piękna historia, wzruszająca, a niekiedy rozśmieszająca, do łez. Niestety nie mogę przejść obojętnie obok wniosków, jakie wysnułam powyżej, Daję jej ocenę 4,5/6, chociaż chciałabym dać więcej.
zdjęcie w poście: fragment okładki brytyjskiego wydania, goodreads.com
Wszystko zależy od odbioru.
OdpowiedzUsuńJa również nie rozumiałam głównej bohaterki i tego, że trwała w związku, który jej nie satysfakcjonował. Mogłam się złapać za głowę... po czym przyjrzałam się swoim znajomym. Oj, jest tak :/ To przyzwyczajenie robi swoje.
Czytałam i oglądałam...ale nie jestem na plus. Inna powieść tej autorki bardziej przypadła mi d gustu i dzięki temu literatka zyskała w moich oczach, bo już ją skreślałam...
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu zbieram się do tego, aby ją przeczytać i jakoś zebrać się nie mogę. Może w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńhttps://karolina-czyta.blogspot.com
Też uważam,że książka lepsza od ekranizacji..Mi się podobała,chociaż powiela wiele schematów.. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuń