W ostatnim czasie bardzo potrzebuję oderwania się od rzeczywistości, zaczytania się w jakiejś niezobowiązującej lekturze, która może nie wzbudzi we mnie większych emocji, ale za to doskonale rozbawi. Kiedy tylko przeczytałam opis "Coś do stracenia" wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę.
"Czasem to, czego najbardziej się lękasz, jest kluczem do odnalezienia szczęścia"
liss Edwards studiuje aktorstwo i czuje się świetnie w swoim przyszłym zawodzie. Jest jednak coś, co staje się dla dziewczyny utrapieniem - kwestia jej dziewictwa. Kiedy tylko przyznaje się do tego przyjaciółce, ta błyskawicznie podejmuje za nią decyzję. To ma być dzień, w którym Bliss pozbędzie się kłopotu.
"Każde przedstawienie odbywa się tylko raz w życiu. Za każdym razem jest inaczej"
Przyjaciółki wybierają się do klubu w poszukiwaniu idealnego kandydata do tej roli. Niestety żaden chłopak nie przypada Bliss do gustu, mimo że cieszy się zainteresowaniem płci przeciwnej. Kiedy zaczyna wątpić w powodzenie planu i chce wymknąć się z budynku spotyka Garricka.
"Zabawne, że można tęsknić za kimś na zapas, jeszcze wtedy, gdy wciąż siedzi przy tym samym stole"
Chłopak jest bardzo przystojny i wyraźnie polubił Bliss. Dziewczyna słysząc jego brytyjski akcent nie może mu się oprzeć. Po mile spędzonych chwilach postanawiają przenieść się w ustronniejsze miejsce. Bliss jest zdeterminowana, ale gdy wszystko zaczyna przyspieszać dziewczyna w ostatnim momencie panikuje i ucieka, zostawiając nagiego chłopaka w swoim łóżku. Kiedy tłumaczy sobie, że to nie ma znaczenia, bo już nigdy się nie zobaczą, spotyka Garricka na uczelni. Okazuje się, że ma być jej nowym wykładowcą.
oś do stracenia" z całą pewnością zostało napisane dla rozrywki, dla czytelników oczekujących lekkiej i niezobowiązującej lektury. Takiej książki właśnie potrzebowałam i już od pierwszych zdań powieści zdałam sobie sprawę, że na pewien czas mogę zakończyć poszukiwania. Cora Carmack sprawdziła się doskonale w tej roli.
Cóż mogę powiedzieć o powieści? Na pewno nie jest to ambitna lektura poruszająca ważne problemy, czy kończąca się morałem. Fabuła też nie jest niesamowicie oryginalna, wręcz przeciwnie, jest schematyczna i przewidywalna. Ale to nie znaczy, że jest nudna! "Coś do stracenia" wciąga niesamowicie. Nie mogłam się odciągnąć od powieści dopóki jej nie przeczytałam. A trwało to krótko, ponieważ (w połączeniu z lekkim stylem autorki) książkę pochłania się w całości.
Bardzo spodobało mi się pióro Cory Carmack. Od samego początku dawała nam do zrozumienia, że nie powinniśmy się spodziewać poważnej lektury. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie z perspektywy Bliss, co razem z jej talentem stwarzania niezręcznych sytuacji i zabawnymi komentarzami dało fajny efekt. Naprawdę odprężyłam się przy tej lekturze i niejednokrotnie śmiałam się podczas czytania (rozbroiła mnie "operacja kot", naprawdę :P). Poznawanie dalszych losów Bliss było niezwykle przyjemne, wszystko dzięki lekkiej i wdzięcznej narracji. Właśnie tego było mi trzeba :)
Zapoznałam się z wieloma recenzjami, głównie negatywnymi, i wiem, że za jedną z wad jest uznawana kreacja bohaterów. To prawda - postaci są szablonowe, nie mają ciekawszych cech charakteru, bo ich charakterystyka została ograniczona do minimum. Ale, doprawdy, dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę! "Coś do stracenia" nie potrzebuje głębszych postaci. Nie wymaga też zadziwiających zwrotów akcji, czy wzbudzających emocji tragedii. Ona ma bawić. Postać Bliss świetnie się sprawdziła. Ta dziewczyna naprawdę najpierw robi, później myśli. Przez jej ciągłe ładowanie się w kłopoty miałam niezłą uciechę. A jeszcze zabawniejsze było to, w jaki sposób wywijała się z niezręcznych sytuacji. Nawet mimo płytkości, czy naiwności bohaterów, są oni sympatyczni i bardzo łatwo jest ich polubić.
"Coś do stracenia" powinno się traktować z przymrużeniem oka. Wiadomym jest, że są lektury lepsze, ambitniejsze i zabawniejsze, ale ta jest bardzo lekka, przyjemna i wciągająca. Na pewno umili komuś czas. Książka jest też niezobowiązująca: szczegóły zapomina się bardzo szybko; pisząc tę recenzję naprawdę muszę sobie przypominać niektóre wydarzenia. Ale to nic - jestem prawie pewna, że tak miało być. Jak oceniam dzieło Cory Carmack? Sama nie wiem, myślę, że 3,5 będzie sprawiedliwe, ale ja oceniłabym na 4/6. Teraz muszę tylko zaznajomić się z kontynuacją :)
Taka lekka, łatwa i przyjemna książka. :) 3 tom moim zdaniem dużo lepszy!
OdpowiedzUsuńSympatyczna książka, to fakt. Ale jakoś mocno mnie też nie zachwyciła. :)
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć po ostatni tom, drugi podobał mi się bardziej. ;)
Ja raczej po książkę nie sięgnę. Nie lubię, kiedy pewne wydarzenia wychodzą mi z głowy. Ale cieszę się, że oderwała Ciebie od rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem przekonana do tej serii. Lubię czasami przeczytać coś dla odprężenia, ale nie wiem, czy ta seria to byłby dobry wybór dla mnie...
OdpowiedzUsuń