wtorek, 31 grudnia 2013

68. "CzarLa. Poszukiwacze" Tony DiTerlizzi


Każdy z nas dorasta i szuka swojego miejsca w świecie. Nie zawsze jest to proste i często spotykamy przeszkody na swojej drodze. Jednak kiedy zmierzamy do jasno określonego celu i nie poddajemy się, wkrótce nasza wędrówka przynosi nam odpowiedź. 

piątek, 27 grudnia 2013

67. "Dom tajemnic" Chris Columbus & Ned Vizzini


"Dom tajemnic" to powieść, która reklamowana jest jako 'książka reżysera Harry'ego Pottera'. Chris Columbus jest twórcą także takich filmów jak "Pani Doubtfire" i "Gremliny". Ned Vizzini to znany amerykański autor powieści dla młodzieży. Co mogło wyniknąć ze współpracy tych dwóch panów? Zapraszam na moją recenzję :)

wtorek, 24 grudnia 2013

66. "Ominąć święta" John Grisham


Większość z nas Boże Narodzenie kojarzy z radością, przyjemnością dostawania prezentów, spędzania czasu z najbliższymi. Jednak znajdą się też tacy, którzy wręcz nie cierpią tych świąt. Książka Johna Girshama to opowieść o człowieku zmierzającym do tego, by ominąć święta. 

niedziela, 8 grudnia 2013

64. "Shirley" Charlotte Brontë


"Najważniejszą wiedzą, którą człowiek powinien posiąść, jest znajomość samego siebie i kierunku, w którym on sam podąża" 

R
obert Moore jest właścicielem fabryki. W czasach kryzysu, który wywołały wojny napoleońskie, był zmuszony zwolnić wielu swoich pracowników, co było widziane jako obojętność wobec ubogich i głodujących. Prawda była taka, że Moore miał wiele długów i postawił sobie za cel spłacenie go i przywrócenie honoru  swojej rodziny i fortuny. Robert idąc z duchem czasu zakupił nowe maszyny, które przyczyniły się do kolejnych zwolnień pracowników. Domyślając się, że mogą one zostać zniszczone przez niezadowolonych i nieszczęśliwych robotników wraz z przyjaciółmi czuwa i czeka na maszyny. Nie udaje mu się jednak ich ocalić.


"Każda radość musi zostać okupiona porcją bólu, każdy wojownik- nim głowę jego zwieńczy zwycięski wieniec, poczuć wpierw musi kroplę krwi na swym czole"

W domu Moore'ów bardzo częstym gościem jest Caroline Helston, ich daleka kuzynka. Siostra Roberta, Hortensja, uczy ją francuskiego. Dziewczyna jest wychowywana przez swojego stryja, miejscowego proboszcza Helstone'a, gdyż jej ojciec nie żyje, a matka opuściła ją kiedy była jeszcze dzieckiem. Caroline uwielbia Roberta i jest w nim zakochana. Jednak kuzyn pragnąc wydostać się z biedy trzyma się na dystans od dziewczyny, mimo że czuje do niej słabość. Nie może sobie niestety pozwolić na miłość. Chce ożenić się z bogatą panną, która ocali jego fabrykę, a Caroline nie ma grosza przy duszy. Panna zrozumiała od razu aluzje kuzyna.

"Miłość jest prawdziwa. To najprawdziwsza, najtrwalsza, najsłodsza, chociaż również najbardziej gorzka rzecz, jaką znamy"

Zauważając, że jej ukochany coraz bardziej się od niej oddala, zamyka się w sobie, jest nieszczęśliwa, marnieje na zdrowiu, choruje nie tylko jej ciało ale też dusza. Coraz bardziej przestaje przypominać dawną siebie. Kiedy do Fieldhead przyjeżdża Shirley Keeldar, spadkobierczyni sporego majątku, od razu zaprzyjaźnia się z Caroline. Ta widząc urodę swojej przyjaciółki, jej swobodny sposób bycia i czas, który spędza z Robertem domyśla się, że najprawdopodobniej on zechce ją za żonę. I chociaż zdaje się, że pogodziła się ze swoją stratą, jeszcze bardziej podupada na zdrowiu, tak że jest coraz bliższa śmierci. Robert natomiast próbuje znaleźć sposób, by ocalić fabrykę, ale nie tylko, gdyż spodziewa się zamachu na swoje życie. 



S
hirley" Charlotte Brontë jest typem tych powieści, które uwielbiam. Chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się, że fabuła jest banalna i nieciekawa, sprawiła na mnie ogromne wrażenie. Dosyć długo zwlekałam na poznanie twórczości sióstr Brontë, a kiedy zrobiłam już pierwszy krok w ich stronę, chcę zrobić następny. Opowieść jest pełna uczuć i emocji, które bardzo dokładnie i realistycznie opisane przez autorkę wzruszają lub po prostu skłaniają do refleksji. 


"Shirley" to druga powieść tej autorki, zaraz po "Jane Eyre", napisana pod pseudonimem Currer Bell. I chociaż powinnam zacząć od zaznajomienia się z pierwszą książką, coś skusiło mnie, żeby przeczytać "Shirley". Kiedy zobaczyłam to ponad 600-stronicowe dzieło początkowo nie byłam skora do zaczęcia tej książki. Ale kiedy już to zrobiłam zatraciłam się w tej opowieści toczącej się w XIX-wiecznej Anglii. Uwielbiam styl autorki, o którym zaraz wspomnę. 

Otóż narracja spodobała mi się niezmiernie. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, a każda oryginalność i niepowtarzalność, którą znajdę w książce czyni ją dla mnie niezwykłą i ciekawą. Tak było też w przypadku "Shirley". Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, ale nie w sposób zwyczajny. Charlotte Brontë bowiem bardzo często zwraca się do czytelnika. I nie mówi tego w sposób ogólny- odczuwa się, że opowieść jest napisana tylko dla nas, a my słuchamy jej jakby od starej przyjaciółki. Co jeszcze zwróciło moją uwagę? To, że poczułam się prawdziwym obserwatorem zdarzeń. Nie czytałam relacji obserwatora, nie! Ja nim byłam. Narrator często zwraca się do nas z prośbą, byśmy coś zobaczyli, zajrzeli przez ramię bohaterowi, by przekonać się co pisze, przeszli za nim do innego pomieszczenia lub go opuścili i zajęli się kimś innym. To jest naprawdę świetny zabieg, a satysfakcja z czytania jest przeogromna :) Narrator nie jest wciąż ten sam: czasami jest wszechwiedzący, zna myśli a nawet przyszłość postaci, później jednak mówi nam, że ich myśli nie jest w stanie odczytać.

Głównym atutem tej powieści są bohaterowie. Każdy z nich jest bardzo dokładnie przedstawiony- zarówno ich wygląd jak i charakter- dzięki czemu mamy ich pełen obraz. Mimo, że Shirley jest tytułową postacią, to nie ona wydaje się tu być w centrum. Cała akcja skupia się przeważnie wokół Caroline Helston. Jest to 18-letnia dziewczyna, która jest wychowywana przez swojego stryja- proboszcza. Jest skromna, wrażliwa i nieśmiała. W miarę jak akcja się rozwija widzimy także, że kocha niesamowicie mocno. Uczucie jakim darzy Roberta jest bardzo silne, a fakt, że została odrzucona powoli ją wyniszcza, tak że jest bliska śmierci. Shirley Keeldar jest trochę inna od swojej przyjaciółki Caroline. Jest od niej o kilka lat starsza, dobrze czuje się w towarzystwie, chociaż nie każdego zaprosiłaby do swojego grona. Ma bardzo swobodne obycie, lubi żartować, ale będąc z Caroline jest skłonna do refleksji. Jest też dumna i świadoma swojego pochodzenia. Ma chłopięce imię, gdyż jej rodzice spodziewali się syna. Nie przeszkadza jej to jednak i często mówi o sobie jak o mężczyźnie (np. nazywa siebie Kapitanem).

Chociaż może wydawać się, że jest to romans lub coś podobnego, nie jest to do końca prawdą. Już sam początek rozdziału świadczy o tym, że autorka chciała skupić się na czymś innym. Charlotte Brontë w swojej powieści zastanawia się nad wieloma kwestiami, jak np. różnice majątkowe, małżeństwo, czy miejsce kobiety w świecie. Co jest ciekawe to fakt, że autorka jednocześnie przestrzega przed małżeństwem, pokazuje przez wypowiedzi bohaterów prawie same negatywy, by później przedstawić moc miłości i zbawienne jej skutki. To samo dotyczy wszystkiego co poruszane w tej książce. Tak więc nie musicie się martwić, że zostanie wam coś narzucone, że będziecie musieli się dostosować :)

Podsumowując moją opinię: "Shirley" zrobiła na mnie wielkie wrażenie i zachęciła mnie do dalszego poznawania twórczości Charlotte Brontë, a także jej sióstr. "Jane Eyre" jest jeszcze przede mną i nie mogę się doczekać poznania tej historii. Zwłaszcza, że jest podobno o wiele lepsza od "Shirley". Nie pozostaje mi nic innego jak ocenienie tej książki na 5/6 i wrócenie do niej w najbliższym czasie :)





Za możliwość uczynienia pierwszego kroku w stronę sióstr Brontë dziękuję Wydawnictwu MG!