czwartek, 13 kwietnia 2017

130. "Zatruty tron" Celine Kiernan


"Zatruty tron" od pewnego czasu, niezmiennie, polecała mi moja siostra. Tak się złożyło, że miałam okazję nabyć całą trylogię Celine Kiernan i zabrałam się do czytania. W ciągu tygodnia przeczytałam wszystkie trzy książki. Zapraszam na recenzję pierwszej części kolejnej z moich ulubionych serii książkowych. 


"Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem?" 

Wynter wraca po latach z nieprzyjaznych Krain Północy ze swoim ojcem Lorcanem - Obrońcą Tronu - do rodzinnego królestwa. Dziewczyna ogromnie tęskniła za domem i cieszyła się, że jej pobyt na północy dobiegł końca. Jednak kiedy docierają na miejsce nie mogą nie zauważyć zmian, jakie tam nastały. 

"Była tylko ona i te obrazy, jej demony, z którymi musiała mierzyć się sama" 

Problem zaczął się już na samym początku, gdy Wynter z ojcem godzinami czekali na otwarcie przed nimi bram. Później dziewczyna zauważa, że duchy jej unikają, koty nie odpowiadają na powitania, a Raziemu, który jest jej jak brat, zaczął towarzyszyć dziwny młodzieniec Christopher, którego Wynter bynajmniej nie darzy zaufaniem.  

"Gdybyśmy tylko mogli wyzbyć się tej głupiej iluzji, tego przekonania, że tym razem będziemy mogli zostać. Że tym razem wszystko zostanie po staremu. Bylibyśmy o wiele szczęśliwsi" 

Im dłużej bohaterka przebywa na zamku, tym więcej zmian zauważa. Na królewskim dworze zawitały intrygi i niepokój. Jonathon, król i przyjaciel Lorcana, stał się bezwzględnym i bezlitosnym władcą. Wszelkie opory przeciwko niemu są krwawo tłumione. Jednak największe problemy pojawiają się kiedy Jonathon próbuje mianować na swojego następcę Raziego, a nie prawowitego następcę tronu, swojego drugiego syna Alberona, po którym wszelki słuch zaginął. 


Cóż mogę powiedzieć o książce Celine Kiernan... Muszę przyznać, że bardzo mi się podobała. Aż nie mogę uwierzyć, że nie przeczytałam jej wcześniej! Chociaż początkowe rozdziały trochę się dłużyły, bo jak można się spodziewać jesteśmy w nich wprowadzani w akcję, to później jest już tylko ciekawiej na każdym kroku. 

Akcja "Zatrutego tronu" toczy się w czasach średniowiecza w Europie, jednak większość narodowości, krajów czy wydarzeń jest wytworem fikcji i nijak się mają do rzeczywistości. Mimo tego autorka bardzo zgrabnie połączyła to w całość, tak że niekiedy można ulec wrażeniu, że coś faktycznie miało miejsce w przeszłości. Fantastyki w tej książce nie jest dużo, ale z drugiej strony jest widoczna i ma ogromny wpływ na rozwój akcji. Spotykamy się tu z mówiącymi kotami, duchami, jest też wzmianka o wilkołakach. No i jak to zwykle bywa w przypadku książek fantastycznych na wewnętrznej stronie okładki natkniemy się na mapkę, która zawsze sprawia mi dużo radości i jest miłym urozmaiceniem.  

Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie i skupia się na Wynter. Uważam ją za absolutną zaletę tej książki, jest przyjemna w odbiorze, powieść czyta się szybko, a przede wszystkim zachęca do dalszej lektury. Podobał mi się jej średniowieczny klimat i jestem jednocześnie wdzięczna za brak archaizmów. Celine Kiernan potrafiła stworzyć barwne opisy, obrazy działające na naszą wyobraźnię. Fajna sprawa, ale moją wyobraźnię musiałam pohamować przy opisach tortur (na szczęście udało mi się przez to przebrnąć ;)).


Bardzo dużym plusem tej książki jest dla mnie to, że historia przedstawiona na jej kartach jest żywa, po prostu tętni życiem. Oczywiście dzieje się tak dzięki postaciom - pełnym pasji i na swój sposób wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. Bohaterowie kochają mocno i nienawidzą, odczuwają strach, ból, cierpienie, współczucie. A to jedynie początek tej serii. 

Z pewnością postacią wartą wspomnienia jest główna bohaterka, Wynter Moorehawke, córka Obrońcy Tronu. Nie jest ona słabą dziewczyną, lecz odważną. Próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o sytuacji, w której się znalazła, rozumie to co dzieje się na królewskim dworze. Kocha swojego ojca i swoich przyjaciół, dla których może zrobić wszystko. Jest to jednak młoda, bo piętnastoletnia, dziewczyna więc w końcu zaczyna powoli odczuwać strach. 

Lorkan, jej ojciec, jest bohaterem, który z całą pewnością zapada w pamięć. Z tą swoją rudą lwią grzywą i władczą postawą mógłby uchodzić za króla. Jest bardzo opiekuńczy w stosunku do swojej jedynej córki i chce jej zapewnić jak najlepszą przyszłość. Bardzo dobra postać, nie jest kryształowa, ale tak jak inne postaci w tej książce - żywa. Nie da się też nie polubić Raziego i jego przyjaciela Christophera, chociaż ich relacja jest owiana nutką tajemnicy - co zostanie wytłumaczone w kolejnych częściach. Bardzo się do nich przywiązałam. 

Oczywiście znajdziemy też tutaj wady, jak np. przewidywalność i może też trochę zakończenie (ale nie było też takie najgorsze; przede wszystkim bardzo wzruszające), jednak nie są one tak widoczne w porównaniu z zaletami. "Zatruty tron" ma w sobie magię, coś, co przyciąga mnie do tej powieści. Tak, polecam bez dwóch zdań. Oceniam na 5/6.




zdjęcie w poście: fragment okładki z wydania australijskiego (cudeńko!), goodreads.com 

1 komentarz:

  1. Od dłuższego czasu kusi mnie ta książka, chociaż muszę przyznać że jest dość mało znana :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz! ♥

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...