czwartek, 4 października 2018

145. "Kamerdyner. Miłość, wojna, zbrodnia" M.Klat, P.Paliński, M.Piepka, M.Pruski


Książka, którą dzisiaj omówię miała swoją premierę 5 września, dwa tygodnie przed premierą filmu o tym samym tytule. "Kamerdyner", bo o tej powieści mowa, wzbudza wiele emocji, a jeśli połączy się jej poznawanie ze wspomnianym już filmem, udaje się poczuć jeszcze więcej. 


"Miłość. Wojna. Zbrodnia" 

Historia Mateusza zaczyna się w 1900 roku, kiedy przychodzi na świat. Jego matka umiera podczas porodu, ale również to nowo narodzone niemowlę jest słabe i nie wiadomo czy przeżyje następnego dnia. Dziecko jednak udaje się uratować. Kaszubski chłopiec trafia pod opiekę pruskiej arystokratki Gerdy von Krauss i dorasta w pałacu razem z dwójką jej dzieci - Maritą i Kurtem. 

"To, kim się zdajesz, i to, kim jesteś, to dwie różne rzeczy" 

Mimo że Mateusz jest wychowywany na pruskim dworze, idealnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie należy do tego miejsca. Jest Kaszubem, nie arystokratą. Pomimo obojętności, niechęci, a nawet nienawiści niektórych mieszkańców pałacu, chłopak otrzymuje wykształcenie i robi wielkie postępy podczas kolejnych etapów nauki. Szczególnie uzdolniony jest w grze na pianinie. Im staje się starszy, tym bardziej zbliża się do Marity. Nie wszystkim się to jednak podoba. 

"Nikt nie powinien czuć się bezpieczny, bo nikt nie jest silniejszy niż plotka" 

Tymczasem konflikty w Europie narastają i wybucha pierwsza wojna światowa. Po jej zakończeniu Polacy mogą świętować odzyskanie niepodległości, a Kaszubi próbują znaleźć swoje miejsce w nowej sytuacji. Nie wszystko dzieje się po ich myśli. Mateusz zaczyna zadawać sobie pytanie o to, kim naprawdę jest: Polakiem, Niemcem, a może zupełnie kimś innym. Miłość jego i Marity nie powinna mieć miejsca, zakochani nie zamierzają jednak z niej zrezygnować. Wkrótce wybucha druga wojna światowa, a wtedy świat, który dotąd znali diametralnie się zmienia. 


Kamerdyner" to powieść, która wzbudziła moje zainteresowanie mimo tego, że raczej unikam czytania lektur z drugą wojną światową w tle. Byłam ciekawa książki, która powstała na podstawie scenariusza i która miała uzupełniać film o niektóre wątki i zarazem go promować. Chciałam także bliżej przyjrzeć się historii Kaszubów, o której tak naprawdę jest "Kamerdyner", a o której wiedziałam bardzo niewiele. 

Spodziewałam się, że wątek miłosny będzie tutaj na pierwszym planie, ale tak nie jest. Romans Mateusza i Marity jest wyraźnie zaznaczony, ale jest tylko jednym z wątków. Znacznie ważniejsze wydaje się to, co dzieje się w Europie, jak jej kształt ulega zmianie, jak to wszystko wpływa na Kaszubów. Muszę przyznać, że naprawdę mi się to podobało. "Kamerdyner" nie jest przez to banalny, a treść staje się jeszcze ciekawsza. Tym bardziej, że powieść czyta się niezwykle płynnie i przyjemnie, chociaż poruszane tutaj zbrodnie nie zawsze na to pozwalają. 


"Kamerdyner" został napisany przez czterech autorów, którzy stopniowo przedstawiają historię Polski. Książkę podzielono na pięć części, a im bliżej końca, tym ciężej czytać, bo zbliżamy się do wybuchu drugiej wojny światowej i okropnych zbrodni, które miały wtedy miejsce. Tak jak mówiłam, unikam takich wątków w literaturze (i nie tylko w literaturze), bo po prostu jestem na nie zbyt wrażliwa. I właśnie z tego powodu po przeczytaniu "Kamerdynera" musiałam usiąść i przemyśleć tę historię. Emocje, które wywołała we we mnie ta powieść były bardzo burzliwe, wgniotły mnie w fotel. Stało się tak przez to, że bohaterowie są z krwi i kości, przedstawieni takimi jakimi są, z wadami i zaletami, w każdym możliwym odcieniu szarości. Zżywamy się z nimi w jakiś sposób, jednych lubimy, drugich nienawidzimy. A kiedy spotyka ich tragedia, kiedy mamy świadomość, że inspiracją do ich stworzenia byli ludzie, którzy żyli naprawdę - zapiera dech, a wrażenie jest niesamowite. Słodko-gorzkie. Tak jak cała ta powieść. Emocje stają się głębsze również przez brak jakiegoś punktu głównego w tej książce. Obserwujemy tylko jak toczy się życie bohaterów, nie znamy rozwiązania niektórych wątków. To wszystko nadaje realizmu tej opowieści. 

Podczas czytania tej książki dało się wyczuć, że jej bazą jest scenariusz. Pięknie opisane sceny, jakby wyjęte z filmu, romans bohaterów, w którym każde spojrzenie czy gest można było sobie łatwo wyobrazić na ekranie. Widziałam film i byłam pod wrażeniem pięknie przedstawionych kadrów i muzyki. Ale też tego, jak wersja kinowa uzupełnia się z tą papierową. W książce znajdziemy szerszą historię bohaterów, poznamy dokładnie motywy i powody ich decyzji. Film natomiast pozwala przeżyć wszystko mocniej, właśnie przez obrazy czy muzykę. Można "Kamerdynera" poznawać tylko w jednej z tych form, ale kiedy je połączymy uzyskamy całość. To, co przeczytałam w tej powieści pozostanie ze mną na długo. Aż zapragnęłam bardziej wgłębić się w historię Kaszub oraz odwiedzić to prawdopodobnie najpiękniejsze miejsce na Ziemi. Oceniam na 5.5/6



Jeśli chcecie, przesłuchajcie również piosenkę z filmu. Genialna. Idealnie słucha się jej podczas czytania powieści. Jeszcze nigdy teledysk tak mnie nie zachęcił do poznania filmu (oraz książki w tym przypadku).


Dziękuję business&culture za możliwość przeczytania książki! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz! ♥

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...