wtorek, 3 maja 2016

122. "Cinder" Marissa Meyer


Saga księżycowa zawsze mnie ciekawiła. Może ze względu na powiązania ze znanymi baśniami, a może było to spowodowane dobrymi opiniami czytelników, którzy już ją poznali. Tak czy inaczej, sięgnęłam po pierwszy tom, "Cinder", i najzwyczajniej w świecie przepadłam.


"36,28 procent. W takim stopniu nie była człowiekiem"

C
inder żyje w świecie, który bardzo się zmienił. Od 125 lat na świecie nie toczą się wojny, ale ludzie zmagają się z innym problemem. Jest nim zaraza, letumosis, która od dziesięcioleci szerzy się na Ziemi. Mimo wielu prób, do tej pory nie udało się znaleźć na nią lekarstwa.


"Czy istoty twojego pokroju wiedzą, czym jest miłość? Czy ty w ogóle coś odczuwasz, czy to jedynie kwestia... oprogramowania?"

Linh Cinder jest wyrzutkiem społeczeństwa. Jest dyskryminowana ze względu na swoją inność. Nie pamięta wczesnych lat swojego dzieciństwa, jej pierwszym wspomnieniem jest to jak obudziła się z długiego snu, już nie jako człowiek, lecz cyborg. Została adoptowana i od 5 lat żyje w Nowym Pekinie we Wspólnocie Wschodniej jako ceniony mechanik.

"Łatwiej jest przekonać innych o swojej urodzie, jeśli samemu nie ma się co do niej wątpliwości. Lustra mają jednak nieprzyjemny zwyczaj przekazywania prawdy"

Kiedy pewnego dnia do jej warsztatu przybywa książę Kai z niesprawnym androidem, Cinder nie zdaje sobie sprawy, że bierze udział w czymś znacznie większym i niebezpiecznym. Krótko po tym jej przyrodnia siostra Pearl umiera na letumosis, macocha oskarża ją o śmierć córki i zgłasza Cinder na ochotnika do badań epidemiologicznych, co jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. To tam dziewczyna dowiaduje się, że jest odporna na chorobę, co zdarza się pierwszy raz. Odpowiedź może tkwić w tajemniczej przeszłości Cinder.



M
uszę przyznać, że trochę obawiałam się tej serii. Ale kiedy miałam za sobą zaledwie jeden rozdział, przestałam się o to martwić. "Cinder" rozpoczyna jedną z serii, które stały się dla mnie w jakiś sposób wyjątkowe. Czas, który spędziłam z tą lekturą nie został zmarnowany nawet o jedną sekundę.



"Cinder", czego możemy domyślić się już po samym tytule, opiera się luźno na historii o Kopciuszku. Ta baśń zawsze była bliska memu sercu i wiem, że dla wielu innych ludzi te uczucia są podobne. Moja ciekawość była więc przeogromna. Nie mogłam doczekać się poznania nowej interpretacji, nawet jeśli miałam co do niej obawy. W książce znajdziemy wiele powiązań, faktów, które skojarzyłyby nam się z baśnią o Kopciuszku. Nie są one jednak ściśle z nią związane.

Cinder ma macochę i dwie przyrodnie siostry, ale młodszą siostrę Pearl bardzo kocha. Nie wykonuje prac domowych, ale to pieniądze z jej pracy mechanika są głównym źródłem dochodu (oczywiście cała wypłata trafia w ręce macochy). Jest wyrzutkiem społeczeństwa ze względu na swoje kalectwo - ludzie nie ufają cyborgom i nimi pogardzają. Dziewczyna spotyka księcia nie na balu lecz w jej warsztacie i nie gubi pantofelka uciekając o północy (w przypadku Cinder było to bardziej dramatyczne). Fakty te, bardzo podobne, a jednak zupełnie różnią się od znanej nam wersji baśni.

Powieść ma wiele plusów. Pierwszym są bohaterowie. Dobrze wykreowani i  niepapierowi. Bardzo polubiłam Cinder, Kai'a i oczywiście Iko, androida pomocniczego Cinder. Drugim plusem jest oczywiście obecność księcia, który po śmierci cesarza czeka na swoją koronację. Zawsze kiedy pojawiał się książę nie mogłam oderwać się od lektury :)

W przebiegu fabuły mają swój udział Lunarzy, czyli mieszkańcy Księżyca. Lunarzy bardzo mnie zaintrygowali, nie tylko ze względu na to gdzie mieszkają, ale także przez swoje zdolności - manipulowanie bioelektrycznością. Od razu nasuwa się myśl o magii, ale tak się składa, że autorka stworzyła książkę, która całkowicie opiera się na nauce. Umiejętności Lunarów nie są magiczne, ale mają swoje uzasadnienie naukowe. Wątek Lunarów jest głównym wątkiem tej serii, zresztą można to wydedukować z samego tytułu "saga księżycowa". Mieszkańcy Księżyca nie są lubiani przez Ziemian, którzy się ich obawiają. Są powszechnie uważani za okrutnych i bezwzględnych, czemu nie pomagają ich zdolności. Nikt przecież nie lubi kiedy się nimi manipuluje, prawda? Opinia o Lunarach ma swoją przyczynę w dużym stopniu w królowej Levanie, bezlitosnej osobie, która najbardziej pragnie zdobyć panowanie nad ziemskimi państwami i od wielu lat grozi wybuchem wojny.


Dla mnie jednak najważniejszą zaletą jest to, że "Cinder" jest naprawdę dobrze napisana. Czyta się ją z czystą przyjemnością. Świat, w którym toczy się akcja jest opisany bardzo umiejętnie. Poprzez małe wzmianki pojawiające się w trakcie akcji rozumiemy realia świata, nawet jeśli w znacznym stopniu różni się od naszego. Najbardziej obawiałam się właśnie tego, że to nie jest mój 'klimat'. Ale sposób pisania Marissy Meyer w dużym stopniu pomógł mi polubić ten gatunek literacki. Oczywistym jest, że książka jest przewidywalna w niektórych momentach, czasami bardziej, czasami mniej. Przyczyną może być to, że wiąże się ona z inną historią, ale ta przewidywalność mało ma tak naprawdę z tym wspólnego. Nie zmienia to faktu, że bardzo lubię "Cinder". Świadomość tego, że potrafiłam przewidzieć niektóre rzeczy nie irytowała mnie, a raczej cieszyła. Mogłam przecież powiedzieć: "Aha!, wiedziałam, że tak będzie" :)

Czy polecam "Cinder"? Oczywiście, że tak! To jest jedna z tych książek, które z przyjemnością rekomenduję. Nie zostało mi już nic innego jak przeczytanie drugiej części sagi. "Cinder" oceniam na 5/6.



informacje o książce

12 komentarzy:

  1. Aż chce się czytać! Już od dawna mam w planach :3

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna książka, kolejna część też, jest tylko jedno ale... trzeciej już wydawnictwo nie przetłumaczyło :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal mam nadzieję, że któreś wydawnictwo podejmie się przetłumaczenia reszty serii. W innym przypadku będę zmuszona przeczytać po angielsku :)

      Usuń
  3. Muszę w końcu dorwać tę książkę. Ostatnio widzę ją wszędzie, dosłownie za mną "chodzi" xD a twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła :D

    litery-na-papierze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno Cię tutaj widziałam ... :) Mi "Cinder" podobała się bardzo i żałuje że niekupiłam II tomu od razu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że kupiłam od razu dwa tomy :) Dawno mnie nie było, ale staram się jak tylko mogę przeczytać jakąś książkę, kiedy już nie mam na głowie projektu np. podnośnika samochodowego :P

      Usuń
  5. Mam w planach - w październiku zostanie wydany piękny zestaw anglojęzyczny całej serii, więc już planuję zakup :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiele osób ją rekomenduje :) A ja mam na półce obydwa tomy jeszcze nieprzeczytane :(

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  7. Może być ciekawie, jednakże ja jeszcze nie czuje tego przyciągania do książki. Może kiedyś. ;)

    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie w wolnej chwili ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja żałuję, że wydawnictwo ma w nosie czytelników i nie ma zamiaru wydać trzeciego i czwartego tomu tej sagi, a chętnie bym je kupiła, bo kocham kunszt pisarski Marissy Meyer. <3
    Pozdrawiam!
    http://bluszczowe-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz! ♥

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...