Pewnego razu miałam możliwość przeczytania opowieści Niny Reichter. Pamiętam do tej pory, jakie wrażenie wywołała na mnie historia Ally i Bradina. Czasami przypominam sobie niektóre z tysięcy słów i moje serce od razu zaczyna szybciej bić. "Ostatnia spowiedź. Tom II" była jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Czy wywołała na mnie tak silne wrażenia jak jej poprzedniczka?
"Zaufanie to cząstka duszy, którą oddajesz komuś w nadziei, że nadal pozostanie Twoja"
lly nie mogła poradzić sobie ze swoją przeszłością, ze swoim bólem. Chcąc się obronić przed kolejnym cierpieniem podejmowała decyzje, które, według niej dojrzałe, często były krzywdzące i niesprawiedliwe. Ale nie mogła długo bronić się przed prawdziwą miłością. Ta znalazła ją, przybierając postać pewnego brązowookiego wokalisty zespołu Bitter Grace. I chociaż Ally zaczynała już wierzyć w swoje szczęście, los nie okazał się dla niej łaskawy.
"Kiedyś jest bezludną wyspą, zawsze bliższą niż 'nigdy' i zawsze zbyt daleką od 'teraz'. Czekając na dzień odliczasz godziny. Czekając na 'kiedyś' śledzisz zapamiętane myśli i niespełnione sny"
Na jednym z koncertów Bradin zostaje postrzelony i jest w ciężkim stanie. W dodatku miłość, która miała dodawać mu sił, teraz mu je odebrała. Brade wierzy, że został zdradzony przez dwie najbliższe sobie osoby. I to przypuszczenie boli go bardziej niż jakakolwiek rana. Nie zdaje sobie sprawy w jak wielkim może być błędzie.
"Jeżeli on nie ma sił, ty musisz stać się jego siłą, bo na tym właśnie polega miłość"
Po dniach modlitw i wyczekiwania, Bradin odzyskuje przytomność. Niestety nie chce słuchać żadnych wyjaśnień i odwraca się od Toma i Ally plecami. Dziewczyna jest załamana i postanawia wyjechać, by już nigdy go nie zranić. Ale ostatecznie podejmuje walkę o ukochanego. Tom natomiast musi poradzić sobie ze swoimi uczuciami i dotrzymać złożonej sobie obietnicy. Co łączy Toma i Ally? Czy Bradin będzie potrafił wybaczyć i czy inni wybaczą jemu?
statnia spowiedź" zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Chyba nigdy nie zapomnę niezwykłej historii, którą opowiedziała Nina Reichter. Historii, którą czytałam z wypiekami na twarzy, chcąc więcej pięknych słów i momentów wzruszenia. Na swoje utrapienie nie znalazłam w drugim tomie tego, co tak zachwyciło mnie w pierwszym. A to wyostrzyło moją uwagę i niestety zauważyłam zgrzyty.
Tak długo czekałam aż będę miała możliwość poznać kontynuację tego, co autorka tak bezlitośnie zawarła w ostatnim rozdziale "Ostatniej spowiedzi". Widząc okładkę, czy tytuł tej książki, jak na zawołanie moje serce biło szybciej, a w głowie pojawiały się pytania, na które tak bardzo chciałam znać odpowiedzi. Jednak kiedy zaczęłam czytać drugi tom serii, od razu zauważyłam, że coś się zmieniło. Nie do końca wiedziałam co, po prostu odczuwałam to intuicyjnie. Nie miałam pojęcia, czy te nieścisłości pojawiły się wcześniej i były ukryte pod piękną historią i słowami. Nie wnikam w to, ale teraz napiszę to, co odkryłam.
Bardzo możliwe, że moją początkową niechęć wywołał wszędzie panujący erotyzm. Zdecydowanie wolę romantyzm i delikatność, które znalazłam za pierwszym razem. Tutaj było ich mniej i zostały karygodnie zastąpione. Nawet tych pięknych słów, definicji i refleksji znalezionych przeze mnie poprzednio nie mogłam się doszukać. Zawsze wybieram subtelność niż cielesność i z takiej przyczyny od razu drugi tom stracił w moich oczach. To sprawiło, że stałam się jeszcze bardziej wyczulona na wady (myślę, że to był efekt domina :P). Zauważyłam, że narracja jest niedopracowana, a autorka niekonsekwentnie ciągnie ją dalej (np. narracja raz w czasie teraźniejszym, a raz przeszłym). Miały miejsce również niezgrabne i nieśmiałe zwroty do adresata, co wywołało na mnie efekt ogłupienia :) A postać Ally przelała już czarę goryczy. Wielokrotnie miałam ochotę zostawić książkę w spokoju i odłożyć ją na półkę. W końcu nic takiego się w niej nie dzieje! Ale byłam wytrwała i trzymałam się myśli, że głupia postać nie może zepsuć mi zabawy.
Allison jest chyba najbardziej irytującą, denerwującą i nielubianą przeze mnie postacią literacką, jaką poznałam. Prawie wszystko mnie w niej odrzucało. Jej ośli upór (który w przypadku innych bohaterów jakoś nie raził...) i próby, że tak to nazwę, postępowania dojrzale. Guzik prawda! Jak dla mnie zachowywała się jak dziesięciolatka. Co wyjaśniałoby, dlaczego wszyscy muszą obchodzić się z nią jak z jajkiem. Albo to, że ciągle płacze. Chyba nie było rozdziału, w którym nie byłoby mowy o łzach Ally. Jeszcze jakby był ku temu powód, ale zazwyczaj go nie było! A jeszcze bardziej denerwowały mnie zdrobnienia określające bohaterkę, takie jak: 'piąstki', 'nosek', 'łezki'. O ironio! Myślę, że trzeba mieć talent, żeby wykreować taką postać. Uh, no to jeśli kwestię Ally mamy za sobą to wspomnę pokrótce o innych postaciach. Taki Brade na przykład, mimo że ma zadatki na pantoflarza, pokazał trochę swojego charakterku (ku mojej uciesze). Ale w tym tomie na szczególną uwagę zasługują postaci drugoplanowe. Mam tu na myśli Lilly, przyjaciółkę Ally i, jak mi się wydaje, jej mózg. Jak ja byłam wdzięczna autorce za Lilly! Jednak najwięcej mojego zainteresowania poświęciłam Tomowi. To głównie dzięki niemu nie poddałam się przy zgłębianiu treści :) Ach, Tom, jak ja bardzo chcę, żeby był szczęśliwy...
Zdaję sobie sprawę, że po takiej recenzji spodziewacie się oceny co najwyżej miernej. Ale nie mam zamiaru tak oceniać tej książki. Powieść ma wady, ale też zalety. Pomijając już to, iż, mimo że jest to powieść młodzieżowa, to według mnie raczej dla starszej młodzieży. Pełno też tu przekleństw, które mi o dziwo nigdy jakoś nie przeszkadzają, ale niektórym z pewnością mogą ;) Podobały mi się plastyczne opisy, które w mojej ocenie wyglądały jak sceny z filmu, a także ścieżki dźwiękowe zaproponowane przez autorkę. Wiem, że to nie jest wystarczający powód więc, co w takim razie sprawiło, że po przeczytaniu lektury byłam rozdrażniona, straciłam apetyt, a moje serce jakby chciało się wyrwać z piersi? Nie musiałam długo zastanawiać się nad odpowiedzią. To EMOCJE. Nina Reichter potrafi tak pięknie opisywać emocje, a poza tym wywoływać je u mnie, że może mnie tym kupić od razu. Wystarczył jeden tylko rozdział, ostatni rozdział, który sprawił, że mój mózg ustąpił miejsca sercu. I chociaż wciąż pamiętam o wadach, nie jestem w stanie ocenić tego tomu nisko. Przyznaję, nie było tu tyle wzruszenia, rumieńców i moich łez, jak w pierwszym tomie. Nie było nawet tyle mojego zaangażowania. Nie przypominałam nawet tego wraku człowieka co poprzednio. Jednak ostatni rozdział poruszył moje uczucia. Tak jak napisała autorka: "To nie finezja słów i kolejność zdań będą tym co zapamiętałeś. To jedynie zarys obrazu sprzed Twoich oczu stworzy wspomnienie, którego nigdy nie stracisz". Kończę więc moją recenzję tymi mądrymi i jakże trafnymi słowami, i oceniam "Ostatnią spowiedź. Tom II" na 4,5/6. Nie mogę się doczekać ostatniej części ;)
WYZWANIA: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu! , Czytam opasłe tomiska
Wygląda na to, że muszę się zabrać za pierwszą część :)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom średnio mi się podobał, więc drugiego już nie czytałam.
OdpowiedzUsuńCóż, mnie również pierwsza część bardziej się podobała niż druga, ale tak to zwykle bywa z kontynuacjami.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać części III !
Ale sie ładnie zrobiło na Twoim blogu. Nawet takiej czarnej duszy jaką jestem podobają sie te zmiany.
OdpowiedzUsuńCo do ksiazki - czytałam pierwszą i drugą część i oczywiście byłam zachwycona. Nie lubię romansów, ale ten jest niezwykły. No i sama nie wiem co w nim takiego niezwykłego jest, ale po prostu podczas czytania tej ksiazki zamknełam się w tym świecie i przez te kilkadziesiąt stron byłam Ally. Piękna historia. Naprawdę polecam.
Co do Allison, to w 100 % racja.
OdpowiedzUsuńNie mogłam jej znieść już w pierwszej części.
Druga czeka od roku, aż po nią siegnę, jendak nie mogę się jakoś za to zabrać :C
thousand-magic-lifes.blogspot.com/
Ach.. co ta książka ze mną zrobiła. Chociaż w sumie... gdy emocje ostygły wiem, że zbytnio się wczułam, ale z drugiej strony chyba o to chodzi w książkach, prawda? :D
OdpowiedzUsuńPs. Śliczne tu u ciebie! Nie mogę się napatrzeć.
O, jak ja marzę o tym, żeby kiedyś przeczytać tą serię...
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy prawie takie samo zdanie na temat tego tomu. Pani Nina Reichter praktycznie rozciapciała tę książkę wiecznie płaczliwą Ally. A szkoda. Oby tom III wszystko zrekompensował.
OdpowiedzUsuńDawna Eurydyka, dzisiaj #Ivy - zaczęłam wszystko od nowa
http://pokoj-ksiazkoholiczki.blogspot.com/