"Proroctwo sióstr" przeczytałam dosyć dawno temu, ale bardzo chciałam wtedy poznać kontynuację. Pamiętając ten fakt, kolejna część z serii czekała cierpliwie na swoją kolej na mojej półce. Ale chyba trafiła na jeden z moich mniej łaskawych i cierpliwych humorów...
"Są osoby, które nie dopuszczają istnienia alternatywnych światów, demonicznych dusz ani istot zmieniających swą postać"
ia wie już, że razem ze swoją bliźniaczką, Alice, jest uwikłana w proroctwo, które zmieniło jej świat. Dziewczyna od zawsze czuła niepokój w pobliżu swojej siostry, chociaż starała się do niej zbliżyć. Teraz już wie, że nie było to możliwe, ponieważ proroctwo przydzieliło im dwie wrogie funkcje: Strażniczki i Bramy. Na szczęście dla bohaterów i ich świata rola Lii i Alice została odwrócona. Lia nigdy nie pozwoli, by zły Samael został uwolniony. W przeciwieństwie do Alice, która robi wszystko, by to osiągnąć.
"Proroctwo nauczyło mnie, że pewne zadania należy wykonać, nawet gdybyśmy bardzo chcieli ich uniknąć"
Lia jest jedyną osobą, która może doprowadzić przepowiednię do końca. Jako Anioł Chaosu jest w stanie zakazać Samaelowi wstępu lub wezwać go i doprowadzić do końca świata. Kiedy traci prawie wszystkie bliskie sobie osoby i zdaje sobie sprawę, że musi zacząć działać, opuszcza rodzinny dom i przenosi się do Londynu. To tam, w Milthorpe Manor, razem ze swoją najbliższą przyjaciółką Sonią, która jest jedną z Kluczy, rozwija swoje umiejętności Zaklinaczki. Wie jednak, że nie dorówna tak szybko Alice, która od dawna się nimi posługuje.
"doświadczenie nauczyło mnie, że kluczem do pokonania wroga jest wiedza na jego temat. Nawet jeśli tym wrogiem jest własna siostra"
Aby doprowadzić przepowiednię do końca, Lia musi znaleźć zaginione strony Księgi Chaosu. Tylko jedna osoba wie gdzie one się znajdują- jej ciotka Abigail, władczyni wyspy Altus. Jednak położenie wyspy również jest tajemnicą, z całą pewnością nie znajduje się na mapie. Kiedy Lia dostaje wiadomość, że Abigail jest umierająca i chce się z nią widzieć, natychmiast wyrusza w drogę. Towarzyszy jej Sonia, Luisa i Edmund, stary przyjaciel rodziny. Podróż jest niebezpieczna, tym bardziej, że Lia nie może nikomu ufać do końca, gdyż Dusze zrobią wszystko, żeby uniemożliwić jej rozwiązanie proroctwa. Czy Lia odnajdzie zaginione strony? Czy jest bezpieczna? I kim jest tajemniczy Dimitri, którego poznaje na spotkaniu Towarzystwa?
trażniczka Bramy" to drugi tom trylogii Michelle Zink. Autorka miała trudne zadanie, ponieważ kontynuacje nie zawsze dorównują pierwszej części. Jak sobie z tym poradziła? Wydaje mi się, że nawet dobrze, biorąc oczywiście pod uwagę, że prawie nic a nic nie pamiętałam z "Proroctwa sióstr". Jedyne co zostało mi w pamięci to tajemnica nierozwiązanego proroctwa i rola jaką muszą odegrać w nim bliźniaczki. Trochę czasu zajęło mi przypomnienie sobie kim są niektóre postaci, albo po co w ogóle i w jakich okolicznościach Lia znalazła się w Londynie. Na szczęście nie musiałam czytać od nowa "Proroctwa sióstr", bo autorka starała się przypominać przeszłość bohaterów. Mimo że nie ma tu retrospekcji, udało jej się to dosyć zgrabnie :)
Kiedy zaczęłam czytać "Strażniczkę Bramy" poczułam swój opór. Nie wiem czym on był spowodowany, ale niestety się pojawił. Nie mogłam wciągnąć się w akcję, ciągle coś mnie rozpraszało. Do tego jeszcze narracja, której nie mogę przyswoić. Nigdy nie miałam nic przeciwko narracji w czasie teraźniejszym, ale przyznaję, nie jest ona moją ulubioną. A tutaj chyba jeszcze bardziej straciła w moich oczach. Dopiero gdy coś zaczęło się dziać i pojawiło się więcej dialogów przestałam zwracać uwagę na narrację, która jest prowadzona oczywiście z perspektywy Lii, jak to było w poprzedniej części.
A bohaterowie? No cóż, wydaje mi się, że stali się ciekawsi. Sama główna bohaterka się zmieniła, wzięła los w swoje ręce i mimo wątpliwości, które czasami się pojawiają, nie poddaje się. Przestała być zwykłą, pospolitą dziewczyną przestrzegającą zasad, ale coraz częściej chce się uwolnić z nałożonych przez społeczeństwo norm. Postać Soni czy Luisy jest nam bliższa niż w "Proroctwie sióstr", ponieważ Lia z nimi podróżuje. Jednak nie mam do tej pory określonego zdania na ich temat. Natomiast ciekawa wydaje się być rola Dimitriego w akcji. Sama jego postać przybliża nam rzeczywistość w Altus. A właśnie, bardzo ciekawie autorka przedstawiła tę wyspę i ich mieszkańców. Jestem ciekawa jakiego wyboru dokona Lia... Nie będę mówić już więcej, żeby nie zepsuć niektórym zabawy z czytania :)
Muszę jednak wspomnieć o tym, że czasami fabuła wydawała mi się przerysowana i nienaturalna. Bohaterowie postępują często inaczej niż wydawałoby nam się, że jest w ich naturze. Niektóre wydarzenia zdarzają się bez związku z akcją, nie czułam tej płynności w przeplataniu się wątków. No i sam wątek miłosny, który się tu pojawia, jest jakiś mało oryginalny i mdły. Tak naprawdę to nie wiem jakim cudem się zaczął i dlaczego. Wydawał mi się strasznie wymuszony, tak jakby autorka uznała, że tak ma być i tak było. Ale całe szczęście, że się pojawił, bo, no cóż, zawsze największą uwagę zwracam na wątek miłosny, nawet jeśli jest kiepski. Ten tutaj nie był najgorszy, chociaż nie do końca go rozumiem. Tym bardziej, że już mogę się domyślić co będzie zajmowało myśli bohaterki tuż po proroctwie. Przecież zostawiła w Nowym Jorku Jamesa. I znowu ten trójkąt miłosny, uh.
Ogólnie "Strażniczka Bramy" jest bardziej interesująca od "Proroctwa sióstr" jeśli chodzi o akcję. Dzieje się tu więcej niż poprzednio, ponieważ Lia jest w podrózy, raz nawet autorka mnie zaskoczyła :) Pojawia się tu też więcej np. magicznych stworzeń. Jest to miła, dosyć przewidywalna lektura na popołudnie. Muszę jeszcze wspomnieć o pięknym wydaniu książki, a nawet mogę powiedzieć całej serii. I nie chodzi mi tu o okładki, ale o treść. Bardzo dobre tłumaczenie i świetna korekta sprawiły, że te książki są jednymi z lepiej wydanych jakie posiadam. Nie znalazłam ani jednej literówki! Widać od pierwszej strony, że wydawnictwo stanęło na wysokości zadania. Żałowałam tylko, że fabuła nie była taka jaką sobie wymarzyłam. Ciągle nie mogę znieść, że akcja dzieje się w 1891 roku, a ja wcale tego nie odczułam. Co z tego, że bohaterowie jeżdżą konno, albo dziewczęta noszą sunie? Brakowało mi tu klimatu tamtych czasów, obyczajowości i zachowań typowych dla XIX wieku. Chyba jestem bardziej wybredna niż przy ocenianiu "Proroctwa sióstr", bo chociaż "Strażniczka Bramy" jest trochę ciekawsza, oceniam ją tak samo, 3/6. Możliwe, że mój gust czytelniczy powoli się kształtuje :P
WYZWANIA: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!, Czytam opasłe tomiska
Aż nie poznałam Twojego bloga- bardzo tu ładnie i idealnie pasuje do Ciebie taki wystrój :)
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuję :* Dobrze wiedzieć, że już pasuje mi jakiś wystrój :P
UsuńPrzerysowana fabuła mnie skutecznie odstrasza.
OdpowiedzUsuńMam na półce, przeczytałam pierwszą część więc idę za ciosem :)
OdpowiedzUsuńNasz gust kształtuje się z każdą czytaną powieścią. :) Jak już chyba kiedyś tu wspominałam, lubię motyw bliźniaczek. Na ogół spotykam się z takimi, co (mniej lub bardziej) współpracują ze sobą. Z jednej strony podoba mi się to odwrócenie ról, o którym piszesz, z drugiej jednak obawiam się trochę schematyzmu i czarno-białych bohaterek (to się czasem zdarza, gdy w grę wchodzi proroctwo). I tu wracam do sprawy gustu: dawniej bez wahania sięgnęłabym po taką powieść, teraz nachodzą mnie wątpliwości, chyba właśnie gust mi się odrobinę zmienił. ;)
OdpowiedzUsuńUściski!
Jakoś mnie nie ciągnie do tej książki ;-)
OdpowiedzUsuńGust lubi się zmieniać. Przekonały się o tym moje przyjaciółki, gdy ja dalej tkwię w jednym punkcie. ;)
OdpowiedzUsuńNie skuszę się na tę serię w najbliższym czasie. ;)
Cudowna książka w ogóle cała trylogia jest świetna:)
OdpowiedzUsuńDawno ją czytałam
Nominowałam Cię do Albo albo tag ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://totallbooknerd7.blogspot.com/2014/10/albo-albo-tag.html
Książka zdecydowanie nie dla mnie, chociaż okładka wydaje się ciekawa ;)
OdpowiedzUsuń