Colleen Hoover zdobywa coraz większą popularność na całym świecie. Jej książki podbijają serca czytelniczek, wzbudzają silne emocje i uzależniają. Kiedy premierę miała "Ugly love" nie mogłam doczekać się lektury. Co tym razem pokazała mi autorka "Hopeless"?
"Miłość nie zawsze jest ładna"
ate to młoda dziewczyna pracująca jako pielęgniarka i studiująca w międzyczasie. Dziewczyna ma wprowadzić się do mieszkania swojego brata zanim uda jej się stanąć na nogi. Ale napotyka na problem już w momencie, kiedy dociera na odpowiednie piętro budynku. Drzwi mieszkania tarasuje jej kompletnie pijany mężczyzna.
"Łatwo wziąć złudzenia za prawdziwe uczucia, zwłaszcza gdy patrzy się drugiej osobie w oczy"
Chwilę później okazuje się, że nieznajomy to Miles Archer, jej nowy sąsiad i przyjaciel jej brata. Tate zostaje poproszona o przenocowanie mężczyzny i zgadza się, choć niechętnie. Nie wie jakim człowiekiem jest Miles, ale widzi, że jest w kiepskim stanie, a na jego twarzy odznacza się ból i cierpienie. Ogarnia ją współczucie.
"Czasami dopiero w momencie spotkania zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ci kogoś brakowało"
Następnego dnia Tate dowiaduje się, że Miles jest pilotem tak jak jej brat. Okazuje się małomównym człowiekiem i rzadko się uśmiecha, ale mimo to fascynuje dziewczynę. Szybko rodzi się między nimi nić pożądania. W końcu Miles składa propozycję, która zmieni życie Tate na zawsze.
rzyznam szczerze, że chociaż uważam Colleen Hoover za dobrą pisarkę, nie jest to moja ulubiona autorka. Jej powieści są jednymi z lepszych z gatunku, ale niekoniecznie do mnie trafiają. Czytałam "Hopeless" a teraz dałam szansę "Ugly love". Niemal od początku było widać, że Hoover kierowała tę książkę do dojrzalszych czytelników.
O "Ugly love" było głośno - czasami nawet zbyt głośno. Postanowiłam poczekać, aż ta wielka fala przeminie i dopiero wtedy zaczęłam czytać tę książkę. Od razu zwróciłam uwagę na dwutorowość akcji, przy czym to, co działo się na bieżąco mniej mnie interesowało niż retrospekcja Milesa. W pierwszym przypadku śledzimy losy Tate, pewnej siebie dziewczyny, która zgadza się na propozycję Milesa, seks bez zobowiązań. Widzimy jej rozterki, chęć pomocy mężczyźnie i pragnienie, by z ich relacji wynikło coś więcej. Z drugiej strony poznajemy historię głównego bohatera, powoli zbliżając się do rozwiązania zagadki.
Tutaj autorka zastosowała ciekawy zabieg, który bardzo mi się spodobał. Chcąc ukazać stan zakochania młodego Milesa tekst został wyśrodkowany, zdania są krótkie, a zastosowane powtórzenia czy inne środki stylistyczne niejednokrotnie kojarzą się nam z poezją. Bardzo korzystnie wpłynęło to na odbiór opowieści. Pierwsza miłość została ukazana jako coś, co sprawia, że widzimy świat przez różowe okulary, wszystko wydaje się piękniejsze, kiedy jesteśmy z ukochaną osobą. Podobało mi się również to, że przeszłość mężczyzny, którą opowiadał, przeplatała się z tym co działo się w teraźniejszości, tzn. wydarzenia z przeszłości były bardzo podobne do tych bieżących i działy się w podobnej kolejności. Miało się wrażenie, że historia się powtarza i jeszcze uważniej poznawało się dalsze losy bohaterów.
Część narracji z punktu widzenia Milesa była o tyle lepsza, że można dowiedzieć się z niej dużo o bohaterze. Zupełnie inaczej działo się w przypadku narracji Tate - wiem o niej bardzo mało, na tyle, że nie zdołałam jej nawet polubić. Te nieliczne sytuacje, które pokazywały odrobinę jej charakteru naprawdę nie były wystarczające. Nic nie wiadomo o jej przeszłości, o tym czym się interesuje, jakie ma zwyczaje. Dlaczego tak jest? Bo prawie cała akcja skupiła się na fizycznym kontakcie głównych bohaterów.
No dobrze, scen erotycznych nie ma aż tak dużo. Ale jest ich zdecydowanie więcej niż chociażby w przypadku "Hopeless". W końcu jednym z głównych wątków jest sytuacja, w której znaleźli się Tate i Miles - związek bazujący wyłącznie na miłości fizycznej, bez pytań o przeszłość i bez planów na przyszłość. Można powiedzieć, że powieść jest seksowna. Ja bym tak jej nie nazwała, gdyż dla mnie są seksowniejsze rzeczy niż szczegółowe sceny erotyczne.
⇩ (widzieliście trailer "Ugly love"? Czyżby gorętszy niż "50 twarzy..."? Na pewno się na Szarym wzorowano) ⇩
W "Ugly love" jest też drugie dno. Autorka pokazuje trudne sytuacje i dramaty, z jakimi zmagają się bohaterowie. Jednocześnie zakończenie daje nam nadzieję i dodaje siły, by się nie poddawać. Moim zdaniem to jest przyczyną popularności książek Colleen Hoover. Opowiada ona historie, które mogą przydarzyć się w prawdziwym życiu, nie są wyolbrzymione i pozbawione realizmu.
"Ugly love" jest dobrą powieścią pod wieloma względami, ale dla mnie nie jest to najlepsza lektura, jaką przeczytałam. Nie "zniszczyła mnie" ani nie "poturbowała mnie emocjonalnie". Po prostu była zwyczajna. Autorce nie udało się mnie rozczulić, ale przyznaję, że troszkę wzruszyłam się przy zakończeniu. No i poza tym "za mundurem panny sznurem" :P Dla Milesa i jego munduru oceniam na 3,5/6.
Mam w planach pójść o biblioteki w przyszłym tygodniu i ją wypożyczyć :D Lubię Hoover, ale głównie za "Hopeless" i "Pułapkę uczuć", "Maybe someday" już mnie tak nie kupiło, było właśnie zwyczajne.
OdpowiedzUsuńDo tej pory przeczytałam "Hopeless" i "Ugly love" i kiedy myślałam, że "Hopeless" jest dosyć przeciętne, to niestety sytuacja nie poprawiła się w przypadku "Ugly love". Niemniej jednak, pierwszą powieść wspominam miło, ale co do drugiej, to nie mam pewności czy w ogóle będę ją wspominać (jakoś zatarła mi się już w pamięci). Teraz czaję się na "November 9"
UsuńMam w planach tą książke :) Wydaje się ciekawam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Znam tę autorkę, ale zdecydowanie jej książki nie chwytają mnie za serce aż tak, jak wiele innych czytelniczek.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem dlaczego, ale jeśli chodzi o powieści Hoover, coś mnie do nich ciągnie. Nawet jeśli nie jestem wielką jej fanką i później jestem rozczarowana, to jednak wciąż mam chęć poznania jej twórczości :)
UsuńTa książka wzbudza moją ciekawość i nie ukrywam, że chciałabym ją przeczytać. Natomiast Colleen Hoover również nie wpisała się w grono moich ulubionych autorów, zawsze mam jakiś niedosyt po jej książkach ;)
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie! To właśnie przez ten niedosyt, zawsze czuję jakby czegoś w książkach Hoover brakowało :)
UsuńDo tej pory przeczytałam większość książek Colleen Hoover, które zostały wydane w Polsce, a właściwie wszystkie oprócz „November 9” i powiem Ci, że ta podobała mi się najmniej. Może nie była zła, ale po autorce spodziewałam się o wiele więcej. W sumie dobrze to podsumowałaś - była zwyczajna. Nic mnie w niej nie zachwyciło, nic nie ujęło, ale czytało się całkiem przyjemnie.
OdpowiedzUsuńZ perspektywy czytelnika
Czytałam tylko "Hopeless", który było dobre, ale nie aż tak zachwycające, jak się spodziewałam. Po więcej nie sięgnęłam, ale mogę przyznać, że jest głośno o tej autorce :)
OdpowiedzUsuńMi osobiście książka się bardzo podobała, ale to dlatego, że uwielbiam twórczość Hoover.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalia z bloga http://ksiazkomoaniaczka.blogspot.com/?m=1
W pełni się z Tobą zgadzam! Historia miała naprawdę spory potencjał, nie został on jednak wykorzystany. Zabrakło mi tu lepszego nakreślenia bohaterów, ciekawszego ujęcia całej sytuacji. Ta powieść jest zwyczajnie zbyt krótka by szczerze się w nią wciągnąć.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co mam sądzić o tej książce, ale zaintrygowała mnie. Czytałam "Hopeless" i ta powieść rozwaliła mnie emocjonalnie. Miałam po niej tak zwanego kaca książkowego. Naprawdę według mnie "Hopeless" była bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Czeka na półce wypożyczona z biblioteki, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać :/ Pełno książek przed nią zaczęłam, a do tego mam jakieś takie obawy odnoście tej pozycji...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
SZELEST STRON
Ja myślałam, że to będzie tysiąc razy gorsze niż rzeczywiście było. Ma wiele wad, ale naprawdę myślałam, że będzie gorzej xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com