Ta książka była jedną z tych, które od razu wpadły mi w oko. Wystarczyło szybkie spojrzenie na okładkę i opis fabuły, by moja uwaga została przyciągnięta na dłużej. "Mara Dyer. Tajemnica" pochłonęła mnie całkowicie.
"Każdy kryje w sobie tajemnicę, wystarczy ją obudzić"
ara nie pamięta nic z tamtego dnia, w którym zawalił się dach starego szpitala psychiatrycznego. Kiedy budzi się na szpitalnym łóżku jest przerażona i zdezorientowana. Dowiaduje się, że była nieprzytomna przez kilka dni i że tylko ona zdołała przeżyć w wypadku. Przyjaciele, którzy z nią wtedy byli nie żyją.
"Balansowałam na krawędzi koszmaru i pamięci, niezdolna rozstrzygnąć, co jest czym"
Dziewczyna nie ma pojęcia po co wybrała się do starego budynku, do którego rodzice kategorycznie zabronili jej wchodzić. Za wszelką cenę chce się dowiedzieć prawdy, jednak tylko ona może odpowiedzieć na swoje pytanie. Mimo usilnych prób nic sobie nie przypomina, ma wielką lukę w pamięci, z którą nie może sobie poradzić.
"Nieprawdopodobne, a jednak realne"
Mara miewa halucynacje i koszmary, widzi swoich zmarłych przyjaciół. Wierzy, że zaczyna tracić rozum, ale nie chce się zgodzić na pobyt w szpitalu. Zamiast tego prosi rodziców o przeprowadzkę do innego miasta, zaczęcie nowego życia w innym miejscu, w innej szkole. Jednak nadzieje Mary okazują się płonne: nadal nie odzyskała pamięci, wciąż męczą ją halucynacje i obrazy, których nie powinna widzieć. Odkrycie prawdy jest trudne, a w życiu Mary pojawia się chłopak, który nieco komplikuje sytuację.
ara Dyer. Tajemnica" to powieść, która zyskuje coraz większą popularność na całym świecie. To książka, o której się mówi, i która wzbudza ciekawość. Co w niej jest takiego, że przyciąga czytelników? Musiałam się tego dowiedzieć. Nie potrzebowałam na to dużo czasu, bowiem odpowiedź znalazłam już w pierwszym rozdziale. A jest ona oczywista i zawarta w tytule powieści: "tajemnica".
Muszę przyznać, że Michelle Hodkin mnie zaskoczyła. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewałam się, że jej książka tak bardzo mnie zaintryguje. Zaczęło się od prologu, w którym Mara zwraca się do nas bezpośrednio i informuje, że posługuje się w opowieści fałszywym nazwiskiem. Potem był pierwszy rozdział, kończący się słowami: "Sześć miesięcy później obie już nie żyły", i kolejny, w którym główna bohaterka budzi się w szpitalu. Tak naprawdę już wtedy nie mogłam się oprzeć tej historii. Bardzo rzadko spotykam się z książkami, które od samego początku trzymają mnie w garści. Zwykle muszę czekać na to kilka rozdziałów, ale nie było tak w tym przypadku. Klimat tej powieści ujawnia się już w pierwszym zdaniu.
Tak, klimat to zdecydowanie największy plus tej historii. Na każdym kroku czułam tajemnicę, niedopowiedzenia. Wszystko przez samą główną bohaterkę, która jest narratorem. Mara próbuje dowiedzieć się prawdy o sobie i o wydarzeniach z dnia wypadku. Wszystko widzimy z jej perspektywy, co tylko utrudnia nam dojście do rozwiązania tej zagadki. Dziewczyna wszystko komplikuje i wciąż podsyła nam fałszywe tropy. Nigdy do końca nie byłam pewna, czy to co opisuje dzieje się naprawdę, czy jest kolejną halucynacją. A Mara widzi przeróżne rzeczy, najczęściej przerażające. Z każdym kolejnym przywidzeniem boi się, że traci rozum. Zostaje u niej zdiagnozowany zespół stresu pourazowego. Bohaterka stara się, by nikt nie zauważył, że jest z nią coraz gorzej, sama nie wie co jest prawdziwe. Rzeczywistość przeplata się ze światem nierealnym.
Ogólnie rzecz ujmując, "Mara Dyer. Tajemnica" to bardzo dobra książka i stanowi jeden z lepszych zakupów książkowych jakie zrobiłam. Spędziłam z nią czas niesamowicie przyjemnie. Powieść jest napisana prostym językiem (chociaż czasami język postaci nie pasował mi do ich wieku), miejscami intryguje, bawi, bądź wzrusza, ale nawet mimo wszystkich jej zalet nie mogłam nie zauważyć również wad, które szczególnie wyraźnie widzę z perspektywy czasu. Otóż pierwsza połowa książki była dla mnie o wiele bardziej zajmująca niż druga. Wszystko dlatego, że autorka nie podążyła w kierunku jakiego się spodziewałam i wplotła w akcję wątek paranormalny, co zbiło mnie z pantałyku, bo wcześniej nawet nie zasugerowała takiej możliwości. Przez to również czułam się trochę szukana, autorka poszła na łatwiznę. Poza tym bohaterowie tak jakby tracą swój charakter. Mara poznaje Noaha i każde z nich zaczęło mi w jakiś sposób powszechnieć. Co nie zmienia faktu, że nadal darzę ich sympatią. Powyższe wady mogę jeszcze przeboleć, więc nie jest tak źle. Najważniejsze jest niestety to, że mimo całego klimatu i tajemnicy, jak to się mówi, 'nie wbiło mnie w fotel', nie poczułam tego 'czegoś'.
Powieść czytałam z naprawdę wielką przyjemnością i oczywiście ją polecam. Nie mogłam przejść obok niej obojętnie odkąd zobaczyłam w księgarni tę piękną okładkę. Tak naprawdę wszystko nadaje powieści tajemniczego charakteru: niesamowita, bajeczna wręcz okładka (której cudowności nie da się wyrazić na zdjęciu), a także czcionka, zupełnie inna niż zazwyczaj spotykam i w innym przypadku byłabym niezadowolona. Tutaj jednak tylko podsyciła moją ciekawość :) Podobały mi się dialogi, szczególnie utarczki słowne między Noahem a Marą (byli naprawdę godnymi przeciwnikami). Wątek romantyczny nie został do końca rozwinięty, ale jest na to jeszcze czas. A zakończenie było naprawdę dobre. Kiedy już myślałam, że autorka nie zdoła mnie zaskoczyć, wtedy zrobiła coś takiego! Michelle Hodkin wie jak zatrzymać przy sobie czytelnika - mnie zatrzymała na pewno. Powieść oceniam na 5/6
WYZWANIA: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!, Czytam opasłe tomiska
---------------------
Jak pewnie zauważyliście jest to moja setna recenzja. Wiedziałam, że powoli zbliżam się do tego momentu, ale i tak byłam zaskoczona :) Chciałam Wam w tym momencie podziękować za to, że jesteście, mimo że mnie prawie nie ma. Nawet nie wiedziałam w co się pakuje idąc na studia techniczne i to właśnie one są przyczyną mojej nieobecności. Mam jakieś recenzje w wersjach roboczych, które mogłam opublikować wcześniej, chciałam jednak, żeby setna recenzja dotyczyła czegoś wyjątkowego. A "Mara Dyer. Tajemnica" jest dobrą książką :)
Mi również ta historia bardzo się spodobała. Zaskoczenia, klimat, dreszczyk... Cudowne :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona recenzją do przeczytania książki :)
OdpowiedzUsuńTa część akurat niezbyt mi przypadła do gustu - ale teraz czytam "Przemianę" i ku mojemu zdziwieniu, jest naprawdę dobrze! :)
OdpowiedzUsuńMi też książka już dawno wpadła w oko, ale jeszcze do tej pory nie miałam okazji przeczytać :(
OdpowiedzUsuńcudowna książka. a koniec zbija z nóg :)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać momentu chwycenia za drugą część.
Gratuluję;) A co do książki, to z chęcią przeczytam. Ta okładka faktycznie kusi.
OdpowiedzUsuńPo pierwszym tomie nie byłam do końca przekonana, ale drugi rozwiał moje wątpliwości - cykl Michelle Hodkin bardzo mi się podoba. Głównie ze względu na niesamowity klimat, choć i sama historia jest bardzo ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńTeraz koniecznie bierz się za 2 tom, bo moim zdaniem jest jeszcze lepszy od jedynki. :)
OdpowiedzUsuńJesteś coraz bliżej właśnie zaobserwowałam :) Bardzo mi się tu spodobało ;)
OdpowiedzUsuńCo do książki chciałabym ją przeczytać słyszałam na jej temat wiele dobrych opinii więc chętnie po nią sięgnę ;)
W moim świecie
Zapowiadało się super, szkoda że druga połowa książki trochę straciła na jakości, ale mimo to zainteresowałaś mnie tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńKsiążka była niczego sobie, chociaż przy tym całym szale spodziewałam się czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuń